sobota, 8 lipca 2017

wszystko i nic ...

Mam wszystko i jakbym już nic nie miała. Pustka w sercu i duszy ogarnia mnie na wskroś. Straciłam kogoś kto był dla mnie ważny jak nikt na świecie. Analizując przed,,, i po dochodzę do wniosku, że chyba to nie było tak ważne skoro prysło jak bańka mydlana.Bunt przeciwko tej pustce sprawia, że ciężko mi żyć... ale żyję i prę do  przodu. Zbliżają się JEGO urodziny ale cóż ... on zapomniał ... więc i ja zapomnę choć ja będę pamiętała do końca moich dni. Ten smak brzoskwiń z puszki ... i tort zrobiony z delicji z wbitą świeczką był dla mnie wspaniały . Ta radość była ... i nie ma jej. NIGDY JUŻ NIE BĘDZIE.
Nostalgia rozrywa mi serce ....

ten dzień ...

Ten dzień jak żaden inny sprawia że zawsze uśmiech gości na mojej twarzy. Dzisiaj są moje urodziny, które w głębi mojego serca przeżywam po swojemu. Zamknęłam już kolejny rozdział w życiu ... bardzo bolesny a zarazem ważny dla mnie. Nie oglądam się za siebie na to co było ... nie chcę czuć jak bolało ... nie chcę pamiętać. Każdego roku w ten ważny dla mnie dzień rano dostawałam telefon ... a w słuchawce słyszałam głos, który pomagał mi żyć. Te życzenia sprawiały, że świat nabierał kolorów ... cieszyłam się jak dziecko. A jednak ... już się skończyło. Mój NIEWIDZIALNY stał się na zawsze niewidzialny ... niesłyszalny ... jakby nigdy go nie było. Może to i lepiej ... może tak właśnie miało być. To wszystko utwierdza mnie w przekonaniu że nie ma przyjaźni. Liczy się tylko egoizm .. pojmowany jako zdrowe lekarstwo na spokojne życie. Ja tak nie potrafię. ... nie chcę ... nie mogę.
Jeżeli mnie czytasz NIEwidzialny to przykro mi bardzo

sobota, 1 kwietnia 2017

to ja ...

Ostatni weekend pełen nadziei pokazał, że są ludzie którzy mają otwarte serca na krzywdę innych. Zbiórki Caritasu przeprowadzone w sobotę napawają nadzieją. Ludzie biegnący przed siebie ... robiący w biegu zakupy zatrzymywali się by wrzucić do koszyka coś co innym przyniesie radość, może nadzieję na lepsze jutro. Niby nic ... kilogram mąki czy makaron lądujący w koszyku wywoływał nasz uśmiech a zapełniające się koszyki cieszyły oczy. Tak właśnie rodziła się nadzieja, że można  pomóc. Twarze młodych ludzi proszących dla innych rozjaśniał uśmiech nadziei. Z coraz większym zapałem prosili o "kromkę chleba " dla potrzebujących. Głód i zmęczenie nie zniechęcał nikogo bo trwali w poczuciu że warto ... że robią coś wielkiego dla innych. 
Ja patrząc na tych ludzi którzy wrzucali żywność do koszyka myślałam czy byliby w stanie pomóc jednostce ... uratować kogoś przed pójściem na dno. Takie masowe pomaganie jest prostsze. Wrzucam coś do stojącego koszyka i już ... pomogłem .... spełniłem się. Tylko czy stając twarz w twarz z człowiekiem który nas potrzebuje wywoła ten odruch? Może to kontrowersyjne ale chciałabym sprawdzić czy w sercach ludzi jest miłość bliźniego ... miłość dla biednych i nieszczęśliwych ... miłość i współczucie dla chorych dotkniętych przez los. Chcę usiąść na zimnym chodniku , brudna i zaniedbana ... cierpiąca samotność. Chcę poczuć się jak oni by zrozumieć co czują prosząc o chleb. Chcę zobaczyć czy ludzie mają w sercu współczucie ... czy ktoś mi poda dłoń? Najbliżsi ludzie mnie w życiu zawiedli ... opuścili. Czy obcy ludzie dadzą mi trochę nadziei? 





wtorek, 20 grudnia 2016

teraz wiem ...

Wiem co czujesz samotny, opuszczony przez wszystkich człowieku. Wiem co masz w sercu , gdy bieda zagląda do twej codzienności. Jestem z tobą bo jestem jedną z was ... dotkniętą chorobą ... biedą i samotnością. Teraz wiem jak trudno walczyć o każdy swój dzień ... jak trudno się podnosić z kolan. Dzisiaj zniszczyłam swój pamiętnik by zatrzeć ślad przeszłości ... by zapomnieć o złych wydarzeniach ... o ludziach którzy byli .... Otwieram nową, czystą księgę, którą będzie codziennie zapisywał los. Zastanawia mnie tylko ... ile będzie miała stronic ... czy los niewidzialnej będzie jeszcze trwał ... czy będzie tliła się nadzieja. Choroba nie daje za wygraną. Obawiam się że jest silniejsza ode mnie. Trudno co ma być to będzie ... nie zmienię przeznaczenia. 
Przedświąteczny czas napawa nadzieją ... daje krztę optymizmu. Dach nad głową pozostał ... pseudo pokój zdobi choinka na której połyskują własnoręcznie zrobione bombki i ozdoby. Nigdy nie lubiłam świąt ... nie czekałam ... bo zawsze w domu był alkohol i awantury. Teraz jest inaczej ... cisza ... spokój ... zrozumienie. 
Bezimienna ... niewidzialna ... cała ja.


czwartek, 15 grudnia 2016

nowy dzień ...

Nowy dzień ... nowe łzy. Teraz mogę stracić swój azyl jakim jest ta piwnica. Boję się tego tak bardzo że na święta zostanę bez dachu nad głową. Patrząc w lustro widzę słabą kobietę, która nie potrafi już walczyć. Gdzie podziała się ta silna dziewczyna, która zawsze dawała sobie radę??? Gdzie osoba która z każdej sytuacji potrafiła wyjść obronną ręką. Nie ma już jej ... nie ma. Siedzę w zimnie ubrana w kurtkę i myślę co ja mam teraz zrobić ... gdzie się podzieję. Jak nie będzie wyjścia wrócę do domu. Ten dom może mnie zabić. Strach ogarniający moje serce potrafi sparaliżować moje ciało. Lekarz ciągle powtarza że to mnie zabije ale dobrze mu mówić patrząc z boku. Każdy może dawać dobre rady nie będąc w "oku cyklonu". Tam znajdują się tylko dwie osoby które dostały od życia srogą nauczkę. Musimy trzymać się razem bo inaczej żadne z nas tego nie przetrwa. Jesteśmy sobie wsparciem jedynym jakie mamy bo wszyscy inni się od nas odwrócili. Każdy ma ciepły domi swoje problemy więc po co mu cudze? Znieczulica ogarnia całe społeczeństwo niczym wysoka fala zalewa tych którzy kiedyś mieli ludzkie odruchy. Mam nadzieję że dzisiaj coś wymyślimy ... coś co uratuje nam skórę na święta. Jest tak ciężko, że ciężej już być nie może. Tylko jeden młody chłopak o nas walczy. Mając 17 lat stara się unieść cały ciężar na swoich plecach. Jest wspaniały bo tylko on się nie odwrócił. Dziękuję im za wszystko. Za każdą kromkę chleba podaną mi ... za wszystko co mi dają ... za ciepło serca ... za uśmiech ... za troskę. DZIĘKUJĘ WAM MOI CHŁOPCY .




środa, 14 grudnia 2016

cały mój świat ...

Cały mój świat sprowadza się do piwnicy w obcym domu. Nie mam już swojego domu ... nie mam już swojego kawałka miejsca na ziemi. Straciłam swój dom za cenę spokoju. Zostawiłam tam wszystko co kocham. Zostawiłam swoje ukochane psiaki swoje rzeczy których nie mogłam ze sobą zabrać bo nie mam gdzie. Nie mam już nic oprócz wsparcia i pomocy. Sama stałam się niewidzialna dla tych którym pomagałam. Cierpiąc niedostatek jestem jedną z nich. Jakie to życie jest przewrotne. Całe życie starałam się pomagać innym , wspierać ich a dzisiaj sama potrzebuję tego ... może nawet kromki chleba kiedy jestem głodna ... wody kiedy chce mi się pić. Nie mam już rodziny. Mój kat - oprawca wyjdzie z tego prawie bez szwanku a ja ... cóż ja. wrak człowieka ze sparaliżowaną częścią twarzy i opadniętą powieką patrzę w lusterko płacząc. Słyszę codziennie że nie wolno się poddawać ... że muszę walczyć bo będzie lepiej ale nie wierzę w to. Dzięki dobroci obcego człowieka mam dach nad głową. Teraz piwnica stała się moim domem ... wszystkim co mam ... a nie mam nic. 
Padło pytanie czy mój stary Przyjaciel jest ze mną ... tak jest. Walczy o to bym ja zaczęła walczyć ... ale jego walka jest bezsensowna. On się nie poddaje ... ja już się poddałam. Nadzieja umarła ostatnia.